PBF o PSI
Ashley obudziła się następnego wieczoru. Cała ekipa została u niej na dzień. Fiona spała z Ashley w łóżku, John na fotelu a Rat gdzieś w okolicy łóżka. Po stole walały się puszki piwa. Ashley powoli odwróciła się na plecy i leniwie otworzyła oczy, nad nią stał mistrz, po minie poznała, że nie jest zadowolony z zastanej sytuacji. Ashley krzyknęła, wystraszyła się i spadła z łózka na Rat'a. ten się rozdarł i obudził Johna, też zleciał z mebla, Fiona podskoczyła jak oparzona, wystraszona hałasami. -D... Dobry wieczór... Bąknęła nieśmiało Ashley, próbując wstać z wijącego się ghula.
Offline
-Nie taki dobry... Gdzie raport? Skoro miałaś czas na zabawę...
Offline
Ashley zbladła jeszcze bardziej. -Eee... No... Tego... Ja... Ja... Nie... jąkała się i próbowała wytłumaczyć, niezbyt jej to szło...
Offline
-No właśnie... Ty nie... Nie umiesz nic zrobić jak ci się powie. Jesteś niezdyscyplinowana i niechlujna... - kopnął Rat'a w bok, niezbyt mocno - Zobacz co ze sobą robisz. To jakaś melina dla wyrzutków. Napisz ten raport w tej chwili i zajmij się czymś pożytecznym. - głos ma chłodny i nieznoszący sprzeciwu
Offline
Skuliła się i natychmiast wzięła do pisania. Ekipa w tym czasie posprzątała syf. Mistrz stał nad nią jak żołnierz SS. Po chwili mieszkanie błyszczało jak nowe a koteria Ashley stała w rządku pod ścianą, bali się jej mistrza. Paręnaście minut później raport był gotowy, Ashley opisała wszystko co pamiętała z rytuału. Drżącą ręką wręczyła raport mistrzowi, miała wzrok wbity w podłogę.
Offline
-Nie można było tak od razu? - warczy wertując tekst
Wychodzi bez słowa.
-Nie ma co... Podejście do swoich to on ma. - rzuca Rat i głośno przełyka ślinę
Offline
Ashley wciąż stała w miejscu, zacisnęła pieści. -Dzięki a teraz już idźcie. -Ale... -Idzie stąd! warknęła Ashley, ekipa w pospiechu wyszła. Usiadła na łóżku i wyciągnęła zdjęcie z rodzicami z szuflady szafki. To było zdjęcie z jej dwunastych urodzin, dostała wtedy nóż od ojca, z oczu popłynęły jej łzy. Tęskniła za rodzicami.
Offline
Wspomnienia... Przecież ojciec jeszcze żyje... Myślisz o powrocie do normalności. O uwolnieniu się od smutnego obowiązku szeregowego Spokrewnionego...
Offline
Poszła do parku, usiała pod drzewem. Starała się uspokoić, rozpłakała się na nowo. Tęskniła za normalnym życiem. -Dlaczego... Dlaczego ja... Przecież nie prosiłam się o to gówno! -Więc czemu tego nie skończysz skoro tak bardzo cierpisz? Ashley podniosła szybko wzrok, przed nią stał jakiś młody chłopak, miał dość osobliwą aurę.
Offline
Chłopak wychodzi z mroku byś mogła mu się przyjrzeć. Z pewnością jest człowiekiem, czujesz to... A jednocześnie jest kimś więcej.
Z wyglądu zwykły, może trochę stereotypowy Azjata. Wysoki, z czarnymi prostymi włosami... Ubrany dość ekscentrycznie, niczym Bruce Lee.
-Śmierć może być godna. A możesz też dźwignąć ten ciężar i coś z tym zrobić. Rozpaczanie nic ci nie da...
Offline
Ashley wstała powoli. -Kim ty jesteś? szybkim ruchem otarła łzy.
Offline
-A czy to ważne? Mogę być każdym kim chce...
Offline
-Każdy pa prawo do chwili słabości... Nie rozumiem czemu inni aż tak się z tym kryją... nie wiedziała czemu ale czuła, że może mu zaufać. Przynajmniej w pewnym stopniu...
Offline
-Kwestia woli... Każdy ma swoje pojmowanie rzeczywistości. - wzdycha
Widzisz jak w jego ręce śmiga czarna igła, bawi się nią.
-Więc? Co zrobisz? Poddasz się?
Offline
-Oczywiście, że nie. Co by sobie mój ojciec pomyślał... uśmiechnęła się pod nosem. -Nie wiem po prostu co zrobić... Kogo zdradzić...
Offline