PBF o PSI
- Myślisz, że barykada coś da? Biorąc pod uwagę naturę tej istoty, to może być zły pomysł... Szczególnie, że my nie będziemy mieć drogi ucieczki wtedy. Będziemy w pułapce - kieruję auto pod adres zamieszkania Tessie i Jeffu...
Offline
Widzący/a
Podróż z powrotem do mieszkania Jeffu ciągnie się niemiłosiernie. Ciemność na ulicy przecinają co chwile światła latarni, a mijane samochody zamieniają się w smugi uciekające w kierunku przeciwnym do którego zmierzacie. Każdemu z was tłuką się w głowie myśli na temat tego, co widzieliście lub słyszeliście. Nie wiecie, co was czeka dalej. Nie wiecie, co macie zrobić w następnym kroku. W końcu samochód parkuje przed budynkiem, w którym znajduje się mieszkanie Jeffu i Tessy. Winda jest nieczynna, a kartka, która na niej wisi, ledwo trzyma się na strzępku taśmy klejącej. Widząc napis "Out of order" zastanawiacie się, czy na waszym życiu także nie zawiśnie podobna kartka. Wychodząc na górę po schodach czujecie się coraz bardziej zmęczeni i każdy stopień zniechęca do kolejnego kroku. Trafiacie w końcu na korytarz, który prowadzi was prosto do uchylonych drzwi mieszkania dziewcząt. Pierwsza osoba, która zagląda do środka widzi waszego kolegę z działu IT. Jego nogi zwisają pół metra nad ziemią. Zwrócony jest przodem do ściany. A także przybity do niej nogą od krzesła, przez sam środek pleców.
Offline
Uchylone drzwi... Ktoś tu był... Idę w stanie gotowości, ale widok nerda przybitego jak obraz do ściany zniechęca mnie trochę do wejścia tam...
- Cholera... Jeffu, nie mówiłaś, że macie nową ozdobę naścienną... - wchodzę do środka i rozglądam się, czy nie ma czegoś podejrzanego w mieszkaniu...
Offline
-Co? Jaka ozdoba...? JEZU CHRYSTE!!!!!! nogi uginają się pode mną i upadam twardo na ziemię, wyczołguję się z powrotem na korytarz. -Policja... Dzwońcie na policję!
Offline
Opieram się o ścianę przy drzwiach i osówam się na podłogę. Z rezygnacją w głosie:
- Policja nas zamknie u wariatów albo w więzieniu jak tak dalej pójdzie. "Dzieło" ma naszej ścianie było kolejna osoba z naszego otoczenia która zginęła w ostatnich dniach. Cała ekipa była zamieszania w dziwną akcję w Tokio.. Jesteśmy w dupie..
Offline
- Ja na pewno na gliny czekać nie zamierzam... - rozglądam się - Iblis, pilnuj dziewczyn, rozglądnę się po mieszkaniu. Dziwi mnie to, że drzwi do mieszkania były w ogóle otwarte, że nerd i jędza wam na chatę wleźli...
Offline
- A mnie to nie dziwi.. Ona nie porusza się w normalny ludzki sposób jak już mieliśmy okazję się przekonać. Ona była w środku, kolega zapukał do drzwi. Cała filozofia...
Offline
- Cóż, nie wnikam... - wracam do badania mieszkania... Hm... Przybity pół metra nad ziemią nogą od krzesła... Krzepę jędza ma, choć ciekawię się jak to zrobiła... musiała go chyba najpierw zabić na ścianie, a potem podnieść i przybić... Ciekawe, czy jest więcej śladów... Bo to co widzę nie pasuje mi do duszyczki z Tokio... Tamta tylko gęby rozcinała i chyba atak serca powodowała...
Offline
Wstaję i zaczynam krążyć po korytarzu przy drzwiach, ale tak żeby nie zaglądać do środka.
- Eejj, a czy nas ściga ta sama legenda? Czy już jakaś inna?
Wołam Claude'a:
-Claude! Nie chcę tam zaglądać, ale czy on ma poszerzony uśmiech?
Offline
- Zaraz się przyjrzę... A ty Iblis, masz te legendy japońskie przy sobie? - Oglądam twarz zmarłego delikwenta. Jak nie będzie śladu uśmiechu, to sprawdzam w pamięci odnośnie okultyzmu japońskiego, co mogło go zabić prawdopodobnie...
Offline
Zaczynam ryczeć... -Tessi... Chodź do mnie... Muszę się przytulić.
Offline
Nawet nie zaglądam do środka, przeglądam gorączkowo książkę. Jak tam nic nie ma zaczynam wyszukiwać w internecie w telefonie.
-Jak nas obserwuje to mamy ostro przesrane...
Offline
- No tak to wygląda.. Że przygląda się co robimy i w chory sposób bawi z nami. Może chce nas doprowadzić w jakieś konkretne miejsce? Coś jak ślad z okruszków, tylko tym razem niestety w roli okruszków zostali obsadzeni zamordowani ludzie.
Tessie właśnie wysnuła teorię zaczerpniętą z jednego z czytanych przez nią niedawno kryminałów. Przed oczyma zaczęły stawać jej kolejne sceny przeżywane przez książkowych bohaterów. Tym razem jednak morderca nie jest zamknięty bezpiecznie na kartach książki, a grasuje po ulicach Nowego Jorku.
Albo depcze im po piętach, albo co gorsze idzie przed nimi i prowadzi ich w określony sposób, za jedyna wskazówkę zostawiając krew ofiar..
Offline
-To... Co... Robimy...? wciąż płaczę.
Offline