PBF o PSI
Idziemy w okolice miasta, skoro dochodzimy tam dość późno to rozkładamy obóz i jemy posiłek. Z samego rana, zaraz po śniadaniu pożyczam od Jeff jej Aggrona. Szukam niezbyt wielkiego wzniesienia i proszę Aggrona by wykopał tunel na tyle duży by nawet Alex się zmieściła. Później niech zrobi kilka komór, tak ze trzy, również spore. Oraz jedną komorę sporo niżej, niezbyt dużą. Tak na dwie osoby... Jednak niech każdą ze ścian wciąż oddziela od powierzchni gruba warstwa ziemi.
Po skończeniu dziękuję mu i pomagam się wyczyścić.
Razem z pokemonami zbieramy patyki, mniej-więcej równej grubości i wykładamy nimi ściany.
Komorę-magazyn przygotowuję robiąc proste pojemniki, separatory czy możliwość podwieszenia pod sufit.
W pomieszczeniu gdzie ma stanąć piec proszę Sneasela by przekopał się i zrobił komin, zabezpieczam go od zewnątrz by nie napadało do środka.
W komorze sypialnej znosimy chrust i liście i wszystko co nada się na posłanie. Tak samo przygotowuję "tajną komorę".
Tworzymy też dość szczelne drzwi do każdej komory i wyjścia.
Gdy wróci Jeff proszę Alex by pomogła mi i ścięła kilka drzew. Część z nich, wykorzystując jej umiejętności i sklecone przeze mnie narzędzia, rąbiemy na szczapy i zanosimy do komory gdzie stanie piec. Resztę układamy, też częściowo pocięte, przy wejściu i zabezpieczamy je. Tworzymy też przy wyjściu coś a'la palisadę/wiatrochron. Drewno przygotowane na opał nie zmoknie i będzie można je ze spokojem uzupełniać. Część szczap w pomieszczeniu rąbie na rozpałkę. i donoszę chrustu.
Dziękuję wszystkim pokemonom za pomoc.
-Jutro zrobię piec i zacznę zbierać jedzenie.
Jemy posiłek i odpoczywamy.
Następnego dnia szukam gliny, zbieram jej trochę. Tak niezbyt duży plecak. Wracam do legowiska i zbieram kamienie, układam z nich piec dymarski w przygotowanej komorze i wzmacniam go gliną. Proszę Vulpix by wypaliła go swym ogniem, dziękuję jej.
Wybieramy się na poszukiwania pożywienia. Każdy zbiera co może a ja poluję gdzieś dalej. Znosimy ile możemy. Oprawiam zwierzynę, suszę mięso i skóry. Część mięsa wędzę. Zbieramy też zioła na przyprawy i w razie potrzeby.
Offline
Jeff skupiła się na gromadzeniu zapasów. Zbierała jagody a kiedy postawiłeś piec polowała i znosiła Ci zwierzęta do oprawienia. -No jakoś poszło. Jestem pod wrażeniem. Do zimy wprawdzie jeszcze sporo czasu ale jedzenia będziemy dużo potrzebować, widziałeś gdzieś jakiś strumień w okolicy?
Offline
-Będziemy je zbierać ile się da i jak długo się da... Rzeka jest w tamtą stronę. Tam znalazłem glinę.
Offline
-No to wszystko jest pod ręką. przygląda się Sneaselowi. -Wiesz tak sobie myślę, jest już duży i dostatecznie silny no i powoli robi się zimno. Może nauczysz go lodowego ataku?
Offline
-Spróbujemy Sneasel? - uśmiecham się
Ustawiam mu kilka pieńków by miał co atakować.
-Dalej Sneasel! Pokaż co potrafisz, spróbuj użyć lodowego ataku! - dopinguję go
Offline
Sneasel staje pewny siebie skupia się i... Nic...
Offline
-Nie podawaj się Sneasel. Z każdą nową umiejętnością tak jest na początku. Spróbuj jeszcze raz.
Offline
Sneasel próbuje ponownie, znowu się nie udało, po dłuższej chwili treningu w końcu udało mu się nauczyć ataku Icy Wind.
Offline
-Brawo Sneasel! - czochram go - To co Jeff? Kolejna wyprawa po jedzenie? Czy dziś coś innego?
Offline
Jeffu patrzy na twoje pokemony. -Wiesz moim zdaniem powinieneś więcej z nimi trenować, nie zawsze będzie możliwość obronienia się moimi. ma rację, nawet jej Skorupi i Cranidos są w nieco lepszej kondycji niż twoje pokemony...
Offline
-Ta... Masz rację.
Zwołuję swoje pokemony.
-Moi drodzy... Dla części z was będzie to pierwsza zima w takich warunkach. Schronienie już mamy, ale to nie wszystko. Od dziś będziemy codziennie trenować, choć trochę. Mam nadzieję, że zwiększy to wasz apetyt. Bo mrozy mogą być całkiem ostre... Zaczniemy od sparingów. Dobierzcie się, a ja coś przygotuję.
Gdy pokemony walczą przygotowuję tor przeszkód. Pochylnie i belki oraz wahadła. Nie jakieś niebezpieczne, ot - zwykły marker z kilku patyków i liści by nikomu nie stała się krzywda. Wszystko tak by pokemony raz musiały przebiegać czy unikać a raz dobijać je atakami.
Podchodzę do Vupix.
-Hej mała... Wiem, że się boisz... Sporo przeszłaś. Ale jesteś już z nami jakiś czas i widzisz jak obchodzimy się z pokemonami. Nie zamierzamy skrzywdzić nikogo z was. Może dołączysz do reszty? Jeśli nie chcesz to nie naciskam...
Doglądam moich pokemonów. Staram się im radzić i wyłapywać błędy by pomóc je wyeliminować. Chwalę je za starania.
Gdy już wszyscy zmęczą się treningiem robię obiad, po czym siadam z moimi pokemonami i szczotkuję im futerka czy poleruję skorupę(w przypadku Kabuto). Głaszczę je i wygłupiam się z nimi. Kabuto i Pichu pozwalam siedzieć sobie na ramieniu i ganiamy się wszyscy. Po podwieczorku znów wszyscy razem trenujemy, tym razem trochę ciężej. Tak jak trenują pokemony Jeff.
-Jakieś rady, pani trener?
Offline
-Trener czasami musi być stanowczy. Powinieneś jakoś przymusić Vulpix do treningu, popatrz na nią. Vulpix leży sobie wygodnie jak hrabianka i drzemie. -Nie każę Ci jej bić, ale musisz być bardziej stanowczy, albo postaw ją przed faktem dokonanym. Jeff szepcze coś Sneasel'owi do ucha pokemon przytakuje i czeka na twoje przyzwolenie.
Offline
-Mam miękkie serce... Śmiało Senasel... Aż jestem ciekaw.
Offline
Sneasel budzi Vulpix ostrzegawczym warkotem, kiedy pokemon się budzi Sneasel ją atakuje, boli Cie kiedy widzisz jak twoje pokemony walczą ale Vulpix w końcu zaczęła się bronic i atakować. Jeff stanowczym głosem wydaje jej komendy, Vulpix jej słucha. Po chwili poki odskakują od siebie, już po walce. Sneasel jest poobijany i nieco poparzony, Vulpix ma ślady pazurów i potargane futro. -Mnie też to boli czasami tak trzeba. rzuca Jeff z nutą smutku w głosie.
Offline
Opatruję poki.
-Vulpix... Ja wiele rozumiem, ale spróbuj zrozumieć i mnie... Chce tylko jakieś minimum szacunku i posłuchu. Dogadujmy się to oboje na tym wyjdziemy lepiej. Dzięki za pomoc Sneasel.
Offline