PBF o PSI
Jeffu rzuciła się na jedzenie, jakby nie jadła od tygodnia, po chwili jej talerz świecił pustką. -Nie tylko... To głupie... Żeby leczyć przeciwnika, który próbował Cię zabić... Jak oni w ogóle tu weszli?
Offline
-Wpuściłem ich. Spokojnie, aż do samego powrotu miałaś na sobie barierę. Wiem kogo szukali... Nie wiem po co.
Offline
-A kogo szukali? spytała Jeffu wylizując talerz i patrząc na Iblisa z nadzieją na dokładkę.
Offline
Spojrzał wymownie na Alex podając dokładkę.
Offline
Obie spojrzały po sobie. -Po co im Alex? Że Ciebie to rozumiem ale... Ona? -Przecież my niczym nie zasłynęłyśmy... Chyba, że są łowcami dziwnej sztuki... Jeffu pochłonęła zawartość talerza i oparła się zadowolona. -Niech no tu znowu się pokażą... Żadne programy anty-krwawe mnie nie powstrzymają... Jeffu strzeliła stawami w palcach.
Offline
-Tego nie wiem. Może potrzebny był im medyk? Takie osoby często się porywa... Nie trudno było nas zauważyć w świecie nadnturali.
Offline
-Jak potrzebowali medyka, wystarczyło żeby poprosili... Bąknęła Alex. Jeffu i Iblis spojrzeli na nią. -No co? Jak potrzebują pomocy... Jeffu westchnęła. -Jesteś zbyt altruistyczna... Pomyśl czasami też o sobie.
Offline
-Wampy do dość... Jeffowate stworzonka.
Offline
-W sensie, że lubią rzeźbić z ludzi? Czy bardziej, że takie głupie? -Wredna zołza... Zawarczała Jeffu.
Offline
-Zależy od przypadku, ale głównie to pierwsze
Offline
-No to ja się chętnie do nich przejdę... Jeffu zachichotała -Może nawet zrobimy wernisaż...?
Offline
-Prędzej by cie wyssali... Nawet taki maluszek jak dziś bez problemu może rzucać ciężarówkami. A są stadni...
Offline
-Nie on jeden... Ale na stado nie mam zamiaru się rzucać... Jeffu się przeciągadła. -Dobra nie wiem jak wy ale ja idę spać. Pokryła się gęstym futrem i ułożyła przed kominkiem, zasnęła natychmiast. -Ona tak zawsze? zapytał Iblis chichocząc. -Ta zdarza jej się.
Offline