PBF o PSI
Mapa
Wasza kryjówka znajduje się na pograniczu dzielnicy slumsów, na północ od doków.
Cytadela to siedziba jednej z Korporacji.
Żółte rejony są niepewne lecz z przewagą neutralnych jednostek. W strefie błękitnej jest bezpiecznie, strzeżona jest przez pewną małą organizację. Nie znacie jej dobrze, kojarzycie iż jest paramilitarno-naukowa.
Offline
Garrett nonszalancko siedział na metalowej belce znajdującej się pod sufitem i czyścił broń, popijając przy tym spokojnie schłodzone, mocne piwo.
- Eri! Znalazłaś jakąś dobrze płatną masakrę dla nas? - rzucił z psychopatycznym uśmiechem skrytym pod maską.
Offline
-Nie mów do mnie Eri! warknęła dziewczyna odrywając się od ciała które właśnie kroiła. Nie lubiła kiedy jej przeszkadzano... -Iblisa pytaj nie mnie... Zajęta jestem... wróciła do sekcji, wciąż żywego jeszcze klona.... Jeszcze...
Offline
- Ja pierdolę, jakaś ty nerwowa... Garret po tych słowach zwinnie zeskoczył na podłogę - A widziałaś gdzieś Iblisa ostatnio? Nie chce mi się pacana szukać po całych slumsach...
Schował luzacko broń do kabur.
Offline
Podniosła wściekły wzrok z nad ciała i zawarczała na niego. -Której części zdania "jestem zajęta" ty kurewski debilu nie rozumiesz!?
Offline
Zaśmiał się...
- Powiem tyle... Mało mnie obchodzi, czy jesteś zajęta, czy nie... Jak tak dalej pójdzie, to korzenie zapuszczę... A poza tym, słyszałem, że kobiety mają ponoć podzielną uwagę... - zaśmiał się jeszcze głośniej i bardziej szyderczo...
Offline
-Skoro nie rozumiesz po mojemu powiem po twojemu... Wypierdalaj... Umiem się skupić ale mnie nie obchodzi co się dzieje dookoła... Niego... kończąc zdanie zaśmiała się psychicznie i pogładziła swoją ofiarę po policzku. Łzy ciekły po policzkach zakneblowanego chłopaka na stole. -Poszedł do slumsów się rozeznać. Dasz mi teraz spokój? prychnęła i wróciła do sekcji. Serce jej pacjenta zaczęło powoli zwalniać.
Offline
Nagle ciszę przerywa głośny ryk, Garett omal nie spada z belki. -No rzesz ty kurwo! Miałeś kiedy zdechnąć! wyrzuciła telekinezą stół z martwym już chłopakiem na przeciwległy koniec pomieszczenia, dyszała wściekle, z policzka zaczęła ściekać krew i wypalać małe plamki na podłodze. Wzięła sobie schłodzone piwo, zawisła na ogonie do góry nogami obok towarzysza i wzięła siarczystego łyka z butelki.
Offline
- W takim tempie to nam pół bazy rozniesiesz... - zeskoczył z belki i wziął również piwo z lodówki, po czym wskoczył z powrotem... Otworzył piwo z dobrym wystrzałem kapsla, po czym przystawił butelkę do toastu...
Offline
Przybiła mu toast. -Kto pierwszy ten lepszy! rzuciła z uśmieszkiem. Oboje opróżnili butelki w równym tempie. -Kiedy ten parchaty cieć w końcu wróci... Nudzę się... zaczęła bujać się lekko na ogonie jak na huśtawce.
Offline
- Ja tam nawet nie wiem... W sumie jak na kozaka coś za długo mu to zajmuje... - zaśmiał się, jebnął butelką gdzieś w dal... po czym wyciągnął pistolet i strzelił szybko w wyrzuconą butelkę roztrzaskując ją na tysiące okruchów szkła...
Offline
-Ładnie... rzuciła szczerząc kły w uśmiechu. -A teraz posprzątaj :v
Offline
Kiwała się tak znudzona przez dłuższą chwilę. -Już wiem! z kocią gracją wylądowała na podłodze i podeszła do krwawych resztek swojego ostatniego "pacjenta". Wyrwała mu serce i obie nerki, zaczęła nimi żonglować.
Offline