PBF o PSI
Wstaję, a jakże, pierwszy...
Doprowadzam się do stanu w jakim można wyjść do ludzi.
Schodzę by zdobyć coś do jedzenia... Jedyny rozsądny sposób budzenia Jeff.
-Eh...
Offline
Masz do pokonania pole minowe z pokemonów. Leża i wiszą dosłownie wszędzie.
Offline
Cóż... Liczę, że nic nie odgryzie mi głowy... No i moja zwinność powinna się tu przydać.
Pochodzę z chędożonych gór! To przy skakaniu po skałach to drobnostka.
Offline
Jakimś sposobem udaje Ci się dotrzeć do kuchni zrobić śniadanie. Teraz z tacą pełną jedzenia i herbaty musisz wrócić tą samą drogą do Jeff.
Offline
-Bogowie... Pomóżcie.
Modlę się w duchy i ruszam ostrożnie.
Offline
Niestety nadeptujesz jednemu niechcący na ogon. Krzyk budzi pozostałe pokemony i powstaje niezły harmider. Pokemony dziczeją i wariują istne Pandemonium. -Spokój! Wszystkie zamierają w bez ruchu i spoglądają na szczyt schodów prowadzących na piętro. Stała tam rozczochrana Jeffu z przymkniętymi i zaspanymi oczami. -Siad! wszystkie jak jeden mąż wykonują komendę. -Spać! kładą się i udają, ze śpią. Jeffu jak gdyby nigdy nic wraca do łóżka.
Offline
Kładę tacę na stolik obok łóżka.
-Jeff... Śniadanie.
Offline
Jeffu gardłowo warczy i zakrywa się kołdrą.
Offline
-Wstawaj kochanie... Bo się spóźnimy do profesora.
Offline
Syczy i drapie powietrze jak kot, wysuwając z pod kołdry tylko rękę, którą po skończonym odstraszaniu chowa z powrotem.
Offline
-Kotek... Bo cie wodą potraktuję! Ja ci tu ulubiony serek przynoszę a ty co? - śmieję się i zrywam z niej kołdrę
Offline
Jeffu czepia się kołdry ja rzep :v -W nosie mam serek! Spać...
Offline
-Dobra... To ja cie wlokę w takim stanie do samego profesora.
Ciągnę ją za kołdrę aż na ziemię.
Offline
Puściła kołdrę i wlazła pod pościel na łóżku. -Chcesz to idź sam...
Offline
-A ja ci radzę iść... Bo mam newsa, który przyprawi cie o opad szczęki.
Offline