PBF o PSI
Widzący/a
Zbieranie ziół razem z babcią nie było szczytem moich marzeń, wolałam posiedzieć w swoim pokoju i poczytać jedną z ostatnio zdobytych książek. Powieści, które miałam, były zakazane. Przynajmniej przez moją babcię, która twierdziła, że fantasy zostało stworzone pod wpływem Szatana. Ciekawa jestem, co by powiedziała, gdyby dowiedziała się o moim "darze", jak z sarkazmem to nazywałam.
Zdenerwowana poprawiłam metalowe szpikulce, utrzymujące w ryzach mój kok. Znajdowałyśmy się na polance w centralnej części lasu, na którego skraju stoi nasz dom. Większość ziół rośnie w dużym ogrodzie babci, ale nie wszystkie rośliny można wyhodować u siebie. Dlatego, co najmniej raz w tygodniu, szłyśmy na poszukiwania ingrediencji potrzebnych do babcinych leków. A czasem, tak jak teraz, o zmierzchu - było to powodem jej zabobonów.
Offline
Spomiędzy drzew wypadają dwa Wendigo i rzucają się na Twoją babcię. Wszystko wydaje ci się niczym w nocnym koszmarze, kiedy obserwujesz sytuację jak w zwolnionym tempie. Babcia ginie. Gdy Wendigo zwracają się w twoją stronę, z naprzeciwka wybiega... autentyczny knecht. Porusza się równie szybko - o ile nie szybciej - co potwory.
Offline
Widzący/a
Zastygam w bezruchu, koszyk z ziołami wyślizguje mi się z rąk i z szelestem upada na leśną ściółkę. Cofam się o krok, gdy dociera do mnie, że jakieś dziwne stwory zamordowały moją babcię. A kiedy zaczęły kierować się w moją stronę, opadłam z przerażeniem na kolana. Grzecznie pożegnałam się z życiem, wykonując znak krzyża. Jakie więc było moje zdziwienie, gdy na polanę wpadł niesamowicie wyglądający mężczyzna uzbrojony w najprawdziwszy miecz półtoraręczny, który do tej pory widywałam tylko na ilustracjach w książkach. Pytanie tylko czy zamierza mi pomóc, czy jednak ma w planach mnie zabić...
Offline
Twoje wątpliwości rozwiały się, gdy dziwny przybysz został przyczyną dekapitacji owych stworów. Gdy otarł ostrze z czarnej posoki, wsunął je w zaczep przy pasie. Drugi - większy - miecz znajdował się na plecach.
~ Nic ci nie jest? ~ usłyszałaś w myślach.
Offline
Widzący/a
Wpatrywałam się w niego szeroko otwartymi oczami, gdy odcinał potworom głowy. Nie byłam w stanie wydobyć z siebie głosu, jednakże pytanie zadane mi przez niego w MYŚLACH było jak kubeł zimnej wody.
- Dios mío - zalamentowałam, a z mojego gardła wydobył się dodatkowo szloch, kiedy spojrzałam kolejno na mężczyznę, dwa patykowate stwory i moją martwą babcię. Chyba straciłam na parę minut przytomność.
Offline
Budzisz się u siebie w domu w głównej izbie. Gdy rozglądasz się po pomieszczeniu, odnajdujesz na krześle swojego zbawcę, który ostrzy claymore'a.Znów w myślach słyszysz jego głos - niski i oschły:
~ Nareszcie się obudziłaś. Jak się czujesz?
Odnotowujesz w myślach, że mężczyzna jest ubrany w workowate spodnie, koszulę i skórzaną kamizelkę. Na głowie ma burzę długich, rudych włosów.
Offline
Widzący/a
Podrywam się do pozycji siedzącej i patrzę na niego z przerażeniem, ponieważ przypomina mi się zajście, jakie przed chwilą miało miejsce. Wbrew logice wzrokiem poszukuję babci, a gdy jej nie znajduję, wybucham płaczem.
Kiedy kątem oka zauważam ruch, odsuwam się jak najdalej od niego.
- Kim jesteś? - pytam między jednym spazmatycznym oddechem a drugim.
Offline
~ Jestem Nikitycz. Pochodzę z... jak wy to teraz nazywacie... Rosji. Służyłem tam jako najemnik. Chcesz wiedzieć coś jeszcze?
Offline
Widzący/a
Patrzę na przybysza z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Znaczy, właściwie to wyraz ten był tępy, ponieważ wszystkie myśli pouciekały mi z głowy. Wstałam chwiejnie z kanapy i wolno do niego podeszłam z wyciągniętą przed siebie ręką. Klęknęłam przed nim i drżącymi palcami przejechałam po zimnej stali claymore'a. Było to dziwne uczucie - jeszcze niedawno jego ostrze przecinało ciała tych potworów z lasu. Dostałam gęsiej skórki, jednakże miecz zbyt mnie zafascynował, bym teraz odwróciła głowę.
Offline
~ Podoba ci się? Chcesz nauczyć się walczyć? Wiem, że masz dar.
Offline
Widzący/a
Mimo powagi tej zdecydowanie przerażające sytuacji, wybuchnęłam śmiechem. Trzymając się mocno za brzuch, zatoczyłam się do tyłu, po czym nagle się opanowałam. Przechyliłam głowę i spojrzałam na niego jak pięciolatka ciekawa świata.
~ W takim razie naucz mnie - oznajmiłam, tym razem w myślach, zupełnie jak on. Jestem pewna, że nawet jeśli sama nie potrafię w ten sposób przesyłać informacji, on i tak umie czytać w moim umyśle.
Offline
Nakazuje Ci wyjść przed dom. Wychodzisz.
~Masz jakąś własną broń? Umiesz cokolwiek? Na początek pokaże Ci coś prostego... Stań tak -pokazuje lekki rozkrok i wysuwa lewą nogę do przodu tłumacząc szczegóły.
Robisz co każe i po kilku korektach stoisz tak, że nawet dość mocne popchnięcia z żadnej strony Cie nie przewracają. Kilka minut później wiesz jak wykonać serię podstawowych bloków np. przeciw uderzeniu nożem z góry.
~No proszę, chłoniesz wiedzę jak gąbka.
Trenujecie aż do zachodu słońca. Jesteś strasznie zmęczona, ale czujesz satysfakcję. Wiele się nauczyłaś, a ta wiedza może Ci się przydać... Nawet zapominasz o tamtym...
Offline
Widzący/a
Czułam się niesamowicie głupio i niezręcznie, wykonując to wszystko, o co tylko prosił. Co tu mówić, moja kondycja nie była idealna i podczas lekcji mocno się o tym przekonałam. Ciało mnie bolało i z trudem chwytałam oddech, jednak nie chciałam pokazać jak mi ciężko. Ta nauka...to było coś, czego dotąd nie znałam - uczył mnie walki i mimo że było to takie destrukcyjne, uspokajało mnie. Zapominałam powoli o cierpieniu, jakiego zaznałam dzisiejszego dnia, zupełnie jakby wydarzyło się to w poprzednim życiu.
Pod wieczór nawet niezręczne uczucie całkowicie zniknęło, o czym szczerze powiedziałam mojemu nauczycielowi:
~ Wiesz? Już mi lepiej i to jest naprawdę dziwne, prawda? Do tej pory nigdy nie robiłam niczego w tym stylu, Bóg jeden wie, jak bardzo cały czas się boję kogoś uderzyć, a Ty nagle wpadłeś w moje życie i uczysz mnie, jak się bronić. Co będzie następnym razem? Pokażesz mi, jak skutecznie zabić?
Nie mówiłam tego w złej wierze, po prostu przekazałam mu moje odczucia.
W pewnej chwili uświadomiłam sobie coś à propos ostatniego zdania.
~ Twoje miecze robią naprawdę wielkie wrażenie, jednak ja nie mam niczego w tym stylu. Jak mogę walczyć, skoro nie mam czym? A nawet gdybym była w stanie posiadania podobnych ostrzy, zamknęliby mnie za kratkami. ~ Zrobiłam marsową minę. ~ Jakie ja bzdury gadam. Po co mi takie coś?
Właściwie już sama nie wiedziałam, co mam myśleć.
Offline
~A To? -Pyta chwytając ostrożnie za szpikulec w Twoich włosach- Kapłanki czymś takim walczyły. Co prawda nie znam tych technik, ale można by je naostrzyć i używać miast noża. I chyba straż nie miała by z tym problemów...
Straż? A! Policja... Zbliża się noc, jesteś zmęczona-przydałoby się iść spać... Ale co z Nikityczem? Poza tym jeden trening to trochę za mało.
~Następnym razem może mnie nie być w pobliżu i co wtedy zrobisz?
Offline
Widzący/a
Przez całą drogę do domu dotykałam końcówki metalowego szpikulca, wystającej z moich włosów. Zerknęłam ostrożnie na Nikitycza i zastanowiłam się, czy aby na pewno dobrze zrobiłam, zapraszając go do siebie. Wydawał się człowiekiem honoru i choć babcia zawsze mnie ostrzegała przed mężczyznami, miałam nadzieję, że nie pożałuję swojej decyzji.
- Kim pan tak właściwie jest? - zadałam pytanie, zupełnie nieświadomie przechodząc na per "pan". - Skąd? I jakim cudem?
Nurtowało mnie to, naprawdę. Ja nie mogę! To uwierało mnie niczym kamyk w bucie.
- Jak długo tu będziesz? Masz zamiar wrócić tam, skąd jesteś? - I znów mówiłam mu na "ty", jakbym nie mogła się zdecydować jaki nadać charakter naszej znajomości.
Nie mogłam na niego spojrzeć, bo trochę się tego obawiałam. W sumie był pierwszym człowiekiem, z którym mogłabym się zaprzyjaźnić. I może nawet powiedzieć o moim darze? Do tej pory jeszcze nikt o tym nie słyszał, nawet babcia.
Offline