PBF o PSI
Staruszek podniósł butelkę na wysokość twarzy i przechylił ją jakby pokazując co jest w środku.
-To odrobina alkoholu i destylaty z ziół takich jak mandragora, anyż, wilcza jagoda czy piołunu, ale nie martw się są w takich ilościach i w taki sposób przyrządzone, że nie zagrażają życiu.
Staruszek nalał sobie i pociągnął spory łyk, jeśli się zgodzisz to naleje i tobie.
-Wracając jednak do rozmowy...po pierwsze przestań mi mówić "panie", jestem Ansu i tyle. Jeżeli mówisz tak z racji mego wieku to nie przejmuj się tym. Natomiast co do mocy...zamrażasz rany powiadasz? Ciekawe, zimno obkurcza naczynia krwionośne i jako tako zatrzymuje krwawienie. Pogratulować pomysłowości!-rzekł z uśmiechem na twarzy i znów pociągnął łyk.-Sam niewiele potrafię poza swoją własną mocą, nauczyć mogę Cie "przeniesienia". Polega to na przelaniu swojej mocy do przedmiotu. Daj rękę i się nie bój, pokarze Ci.
Offline
PSIonik
Bruno podsumował twój dowód nieszkodliwości trunku wymownym uśmiechem W takim wypadku bardzo poproszę, doceniam twoją gościnność, Ansu - pominął fakt, że większości z tych cudownych ziół nie znał, ale ufał staruszkowi...
Cóż... moje ciało przyzwyczaiło się do chłodu, jako że jestem jego częścią, a moje ciało - jego źródłem. Do pewnego stopnia mogę zamrozić ranę, choć nie nazwałbym tego pomysłowością, bo przy ciężkich obrażeniach ta myśl się aż narzuca - podsumował
Kiedy Ansu skończył mówić, Bruno wyciągnął prawą rękę, trzymając ją otwartą, zawieszoną nad stołem, jak do wróżby... z ciekawością czekał na to, co staruszek mu zademonstruje...
Offline
Jedną ręką chwycił Twoją dłoń w nadgarstku, a drugą zawiesił nad nią. Błyskawicznym ruchem schował dłoń do rękawa swojej szaty, a gdy ją wyciągnął miał w niej dużą igłę Senbon. Ukuł Cie w palec powodując lekki wypływ krwi. Otarł igłę z czerwieni i zacisnął na niej dłoń. Igła pokryła się jakby zielonym płomieniem, położył ją na stole obok twojej dłoni.
-Ukłuj się jeszcze raz obok poprzedniej rany.-powiedział
Offline
PSIonik
Starał się trzymać rękę nieruchomo...
Zielony kolor od zawsze kojarzył mu się z trucizną, wyczuwał coś w rodzaju podstępu... choć jakby nie patrzeć - gdyby staruszek chciał mieć go martwego, to już dawno by to zrobił. "W końcu nie mam nic do stracenia" - pomyślał.
Chwycił igłę w drugą dłoń, zakręcił nimi specyficznie między palcami i ukłuł się z mniej więcej takim samym rezultatem, jak ukłucie staruszka...
Po tej czynności w milczeniu podniósł wzrok, który zwiesił na twarzy starca i zamarł w bezruchu, czekając na kolejny ruch staruszka...
Offline
-Spójrz na palec
Starłeś resztki krwi z palca i zobaczyłeś...nic.
Nie było widać żadnej rany, nawet najmniejszej. Mimo iż ukłucia nie były głębokie nie zaleczyły by się tak szybko.
-"Przelałem" swoją moc do tej igły, rozeszła się po twojej ręce i zaleczyła ukłucia. Przydatne prawda? Wyobraź sobie, że używa tego osoba o zdolnościach bardziej pasujących do walki. I co o tym sądzisz, chcesz się tego nauczyć?
Offline
PSIonik
Bruno chwilę zaniemówił, jakby nad czymś się zastanawiał, dopiero po parunastu sekundach konsternacji i zamyślenia odpowiedział :
Mój miecz posiada identyczną właściwość - czegokolwiek nie dotknie, zamraża w miejscu nacięcia... choć jeszcze nie jest to silna właściwość, ale ufam, że będę potrafił tworzyć samemu takie igły... ale, ale - miałbym serdeczną prośbę z tym związaną, oraz parę pytań... Jeszcze raz jego dialog przerwała chwile zamyślenia...
Pierwsze - jak długo taka moc utrzymuje się na przedmiocie? Drugie - jak silne może to mieć efekty w przypadku twoich leczących właściwości? Trzecie - czy byłbym w stanie oferować ci coś w zamian za takie igły nasycone mocą?
Podniósł oczy z powrotem utrzymując kontakt wzrokowy ze staruszkiem, z poważnym wyrazem twarzy oczekując odpowiedzi...
Offline
Staruszek spojrzał na Ciebie z zaciekawieniem i również zamyślił się na chwilę.
-A więc kolejno. Pierwsze-zależy to od siły Twojego daru i włożonej w to energii. Jeśli mocno nasycić taką igłę moją mocą to efekt utrzymywał by się z parę dni, ale stopniowo słabłby. Po jakimś czasie przyspieszały by tylko w niewielkim stopniu zdolność regeneracji, powiedzmy z trzech dni dla użytkownika [chodzi o PSI] do paru godzin. Tu chyba odpowiedziałem na drugie pytanie, przejdźmy więc dalej...Zastanówmy się. O! Już mam. Mógłbyś mi pomóc zdobyć trochę obsydianu na narzędzia, w zamian dam Ci trochę takich igieł. Długo mocy trzymać nie będą ale i same mogą się przydać jako broń. Zainteresowany?
Offline
PSIonik
Mhmm... a czy twoje zdolności medyczne pozwalają ci stworzyć jakieś narzędzie leczące, którego działanie będzie zamknięte załóżmy w ładunkach? Czy to jest jedyna forma przechowywania energii leczniczej? - spytał z zaciekawieniem, widział w takich formach leczenia bardzo przydatne zastosowanie...
I niech zgadnę - obsydian pozyskiwany jest z kopalń wypełnionych po brzegi jakimiś przebrzydłymi kreaturami, albo z ciał mitycznych gargulców i golemów? - pozwolił sobie na nutę fantazji i ironii w jednym
A tak na poważnie - jak mogę ci pomóc pozyskać obsydian? Gdzie jestem w stanie to znaleźć i ile ci potrzeba?
Offline
Staruszek zaśmiał się na twe słowa ironii.
-Mam pewien sposób na nieco dłuższe przechowanie energii. Hmm..to może się udać-ostatnie słowa skierował chyba do siebie-Co do obsydianu to masz nieco racji. Do niedawna odkupywałem czarny obsydian od miejscowego jubilera, jednak ostatnia dostawa nie dotarła. Ciężarówka z ładunkiem została zaatakowana przez te same stwory które zaatakowały Ciebie. Cały ładunek leży teraz przy drodze, a te mendy lubią wylegiwać się na tej niewielkiej stercie tego cennego surowca. Pójdziemy tam razem, jeśli chcesz, pomożesz mi pozbyć się ich i tyle.
Offline
PSIonik
Mhmm... problem w tym, że do teraz faworyzowałem sobie walkę pojedynczą - większość moich umiejętności pokrywa spory obszar, obawiam się, że niechcącym ruchem mógłbym cię niepotrzebnie poturbować Ansu... a na tym ani mi, ani tobie nie zależy, prawda? - spytał przekonującym głosem...
Wskaż mi, gdzie mam się udać - ja resztą postaram się zająć... powiedz mi tylko jeszcze jaka jest ich liczebność, przynajmniej w przybliżeniu - powoli przygotowywał się do wstania, Bruno miał świadomość, że jest to sprawa, którą można załatwić bezzwłocznie... mimo że do tych kreatur miał jeszcze wiele zastrzeżeń i wątpliwości...
Offline
-Haha...samotny wojownik, co? Dobra, droga jest łatwa-gdy wyjdziesz przed mój dom idź ścieżką prosto przed siebie aż dojdziesz do większego skrzyżowania, tam skręć w prawo i wypatruj wraku starej furgonetki. Znajdziesz je między drzewami na leżach z tego kamienia. Będzie ich ze sześciu, tu masz torbę.-Podał Ci niewielki plecak na ramię, stary, wojskowy. Pewnie jeszcze wojnę pamięta.-Jedna taka wystarczy.
Offline
PSIonik
Niestety, nie miałem okazji się szkolić w grupie... Z podziękowaniem "wygrawerowanym" na twarzy wdzięcznie sięgnął po plecak, ubrał to, co ubrać powinien, zarzucił torbę na ramię i ruszył powoli w stronę drzwi, które najbardziej przypominały te wejściowe...
Życz mi szczęścia, Ansu... Z uśmiechem ruszył w stronę wyznaczoną przede staruszka - drogą prosto, aż do skrzyżowania...
Przez całą drogę przybierał raźny krok, wiedział bowiem, że wynik starcia będzie zupełnie inny, kiedy przygotowanie bo walki i pierwszy krok należeć będzie do niego.
Każda minuta zbliżała go do wskazanego miejsca, ale nie zawahał się ani przez chwilę...
Idąc dalszą drogą mało co by nie przegapił widoku zniszczonej furgonetki w oddali - i owszem, nawet z perspektywy wielu metrów zadawało się, że coś tam się rusza raz na jakiś czas. Zastanawiał się na jak bliską odległość może podejść...
Wyciągnął dłoń w stronę niebios, aby wezwać Alsius Acies, następnie w jednej ręce przygotował energię i inkantację jednej umiejętności, w drugiej natomiast, w której dzierżył miecz - kolejnej (zawsze w prawej umiejętność obronna, a w lewej - ofensywna), tak więc skróciło to czas potrzebny na przygotowanie zaklęcia do samego czasu rzutu. Nie mógł skupić się dokładnie na dwóch umiejętnościach, ale wiedział, że większy nacisk powinien położyć na umiejętność obronną. Wziął głęboki oddech, zacisnął miecz i ruszył w stronę furgonetki wyczekując momentu, w którym cieniopodobne kreatury zwęszą jego obecność i rzucą się na niego.
Ostatnio edytowany przez BrunonBane (Sat-11-10 00:28:07)
Offline
Zbliżałeś się do furgonetki kiedy między drzewami dostrzegłeś grupkę sześciu "cieni" wylegujących się na niewielkich kopcach czarnych kamieni. Ci tutaj różnili się od tych którzy zaatakowali Cie w nocy. Nie byli humanoidalni lecz raczej kotowaci. Nie dostrzegłeś oczu ale mogłeś przypuszczać, że "śpią". Raczej nie wyczuli twojej obecności więc chwilowo masz przewagę.
Offline
PSIonik
Bruno wykrzywił twarz w grymasie niezadowolenia - wszak przewidywał, że cienie rzucą się na niego - stąd też przygotował z większym naciskiem umiejętność obronną, zaprzepaszczając część energii - jednak ciągle trzymając inkantację "w pogotowiu", tyle że nie skupiał się tak nad nią.
Wzrokiem zmierzył na miarę swoich możliwości precyzyjnie rozstawienie kreatur, po czym wezwał z podłoża ziemi moc lodu, która z dużą szybkością oplatała głazy wraz z jeszcze nic niepodejrzewającymi cieniami, wiążąc ich we więzieniach z twardego lodu, które kształtem przypominały jeża z soplami, zamiast igieł...
Tę umiejętność uważał za kluczową w jego repertuarze, nazywał ją Lodowymi Kajdanami
Zdawało mu się, że trafił bezbłędnie - przynajmniej lepiej, niż oczekiwał... kolejnym ruchem jego śmiertelnej sztuczki, było wysadzenie struktur lodowych, tworząc z reszty kawałków jeszcze pomniejszą lodową wichurę, która w ruch rotacyjny na całym terenie spoczynku cieni tworzyło "wirującą kulę lodowych ostrzy", w której środku dodatkowo zaczęły kształtować się "bicze z lodu"...
Była to póki co najbardziej obszarowa i najsilniejsza umiejętność - jednak była okupiona ogromnym kosztem energii...
Po paru sekundach wichura ucichła, a kiedy już pył lodowy opadł, Bruno z uwagą obserwował, czy coś przeżyło.
W lewej ręce ciągle miał przygotowaną technikę obronną, "na wszelki wypadek", a w prawej - miecz do ewentualnego blokowania...
Offline
Technika podziałała ale nie tak dobrze jak byś chciał. Zginął tylko jeden cień, a trzy następne były lekko poranione. Z ich ran zamiast krwi ciekła czarna, lepka substancja jednak twoja umiejętność za nic nie wyczuwała wody. Przeciwnicy przeżyli dzięki sporej szybkości i odrobinie szczęścia. Nim się spostrzegłeś okrążyli Cie i przyczajali się, mogłeś dostrzec najwyżej trzech albo czterech z nich.
Offline